Nauczyłem się fotografować po czterdziestce. Równie późno zafascynowały mnie ptaki. Kiedy złożyłem jedno i drugie w całość, poczułem, że odczytuję szyfr. Świat przemówił do mnie i wyposażył w urządzenie do dekryptażu. Przesłona, czas naświetlania, ISO, długa ogniskowa – z tego składa się enigma. A tajne znaki to skrzydła, dzioby, pazury, trajektorie lotów i miejsca, w których nagle pojawia się ptak.
Poznawałem głosy, zwyczaje, żerowiska i noclegowiska. Uczyłem się nazw gatunków, dostroiłem wewnętrzny zegar, by wstawać przed świtem i czekać na zmierzchy. Trenowałem wielogodzinne oczekiwanie w czatowni z okiem przystawionym do wizjera. Uczyłem się bezszelestnego poruszania. Przestawiłem słuch i wzrok, czyniąc z nich najczulszy sejsmograf.
Jakbym wypełniał swój los. Jakby od zawsze było wiadomo, że tak będzie.